· Watykan ·

Teksty papieskie

10 września 2024

Anioł Pański

7 lipca – Plac Jedności Włoch (Triest)

Drodzy Bracia i Siostry!

Przed błogosławieństwem końcowym chciałbym pozdrowić was wszystkich zgromadzonych na tym wspaniałym placu. Dziękuję biskupowi za jego słowa, a zwłaszcza za przygotowanie wizyty, oraz wszystkim tym, którzy na różne sposoby pomagali, zwłaszcza przy liturgii – są dobrzy ci, którzy zajmują się liturgią; brawa dla maestro i dla wszystkich – i przy różnych nabożeństwach; a także wielu osobom, które uczestniczyły w modlitwie. Zapewniam o mojej bliskości chorych – pozdrowiłem wielu z nich, więźniów, którzy chcieli być obecni, migrantów – Triest ma otwarte drzwi dla migrantów – wszystkich, którym jest trudno.

Triest jest jednym z tych miast, których powołaniem jest umożliwienie spotkania różnych ludzi: przede wszystkim dlatego, że jest portem, jest ważnym portem, a następnie dlatego, że znajduje się na skrzyżowaniu dróg między Włochami, Europą Środkową i Bałkanami. W takich sytuacjach wyzwaniem dla wspólnoty kościelnej i obywatelskiej jest umiejętność łączenia otwartości i stabilności, gościnności i tożsamości. Powiedziałbym więc: „właściwe dokumenty”. Dziękuję! Macie „właściwe dokumenty”, by stawić czoła temu wyzwaniu! Jako chrześcijanie mamy Ewangelię, która daje sens i nadzieję naszemu życiu; a jako obywatele macie konstytucję, niezawodny „kompas” na drodze demokracji.

A więc naprzód! Naprzód. Bez lęku, otwarci i mocni w wartościach ludzkich i chrześcijańskich, gościnni, ale bezkompromisowi w kwestii ludzkiej godności. Nie można się tym bawić.

Z tego miasta ponawiamy nasze zapewnienie o modlitwie i działaniu na rzecz pokoju: dla umęczonej Ukrainy, dla Palestyny i Izraela, dla Sudanu, Mjanmy i wszystkich ludzi cierpiących z powodu wojny. Przyzywamy wstawiennictwa Dziewicy Maryi, czczonej na Górze Grisa jako Matka i Królowa.

Anioł Pański

14 lipca – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o Jezusie wysyłającym swoich uczniów na misję (por. Mk 6, 7-13). Wysyła ich „po dwóch” i zaleca coś ważnego, aby zabierać ze sobą tylko to, co niezbędne.

Zatrzymajmy się na chwilę nad tym obrazem: uczniowie są wysyłani razem i mają zabrać ze sobą tylko to, co niezbędne.

Ewangelia nie jest głoszona w pojedynkę, nie: głosi się razem, we wspólnocie, i dlatego ważne jest, aby wiedzieć, jak być wstrzemięźliwym: umieć być skromnym w używaniu rzeczy, dzieląc się zasobami, umiejętnościami i darami, rezygnując z tego, co zbędne. Dlaczego? Aby być wolnym: to, co zbędne, czyni cię niewolnikiem. A także, aby wszyscy mieli to, czego potrzebują do godnego życia i do aktywnego zaangażowania się w misję; a następnie być wstrzemięźliwymi w myślach, być wstrzemięźliwymi w uczuciach, porzucając uprzedzenia, porzucając schematy, które jak niepotrzebne bagaże obciążają i utrudniają drogę, a wybierając za to wzajemną rozmowę oraz słuchanie, i czynić w ten sposób świadectwo bardziej skutecznym.

Pomyślmy na przykład o tym, co dzieje się w naszych rodzinach lub w naszych wspólnotach: kiedy zadowalamy się tym, co niezbędne, mając nawet niewiele, to z Bożą pomocą, udaje nam się radzić sobie i dogadywać się, dzieląc się tym, co jest, odmawiając sobie czegoś i wspierając się nawzajem (por. Dz 4, 32-35). I to już jest przepowiadanie misyjne, poprzedzające, a nawet przewyższające głoszenie słowa, ponieważ ucieleśnia piękno orędzia Jezusa w konkretnych aspektach życia. Rodzina lub wspólnota, która żyje w ten sposób, w rzeczywistości tworzy wokół siebie środowisko bogate w miłość, w którym łatwiej jest otworzyć się na wiarę i na nowość Ewangelii, i z którego wychodzi się lepszym, wychodzi się bardziej radosnym.

Jeśli natomiast każdy idzie własną drogą, jeśli liczą się tylko posiadane rzeczy – których zawsze jest za mało – jeśli nie słuchamy siebie nawzajem, jeśli dominuje indywidualizm i zazdrość – zazdrość jest rzeczą śmiercionośną, trucizną! – atmosfera staje się ciężka, życie trudne, a spotkania stają się bardziej okazją do niepokoju, smutku i zniechęcenia niż okazją do radości (por. Mt 19, 22).

Drodzy bracia i siostry, komunia i wstrzemięźliwość są istotnymi wartościami dla naszego życia chrześcijańskiego: komunia, harmonia między nami i wstrzemięźliwość są ważnymi wartościami, są wartościami niezbędnymi dla Kościoła, który jest misyjny, we wszystkich wymiarach.

Możemy zadać sobie zatem pytanie: czy odczuwam radość z głoszenia Ewangelii, z niesienia tam, gdzie żyję, radości i światła płynących ze spotkania z Panem Bogiem? I czy jestem zaangażowany we wspólne podążanie z innymi, dzielenie się z nimi pomysłami i umiejętnościami, z otwartym umysłem, z hojnym sercem? I wreszcie: czy wiem, jak kultywować skromny styl życia, styl życia wrażliwy na potrzeby moich braci i sióstr? Są to pytania, które dobrze sobie zadać.

Maryjo, Królowo Apostołów, pomóż nam być prawdziwymi uczniami–misjonarzami, w komunii i życiu we wstrzemięźliwości. W komunii, harmonii pomiędzy nami i życiu we wstrzemięźliwości.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, pozdrawiam was, rzymian i pielgrzymów z Włoch i z wielu krajów, a w szczególności pozdrawiam uczestników Międzynarodowego Kongresu świeckich Zakonu św. Augustyna; pozdrawiam Siostry Najświętszej Rodziny z Nazaretu, które przeżywają swą Kapitułę Generalną; pozdrawiam młodzież z parafii Luson (Południowy Tyrol), która przemierzyła Via Francigena; pozdrawiam Śródziemnomorską Radę Młodzieży, która przypomina przesłanie czcigodnego Giorgio La Piry i młodych uczestników Międzynarodowego Kursu dla formatorów Regnum Christi.

Przesyłam moje pozdrowienia do wiernych w Polsce, zgromadzonych w Sanktuarium Czarnej Madonny w Częstochowie z okazji dorocznej pielgrzymki Rodziny Radia Maryja.

W Niedzielę Morza modlimy się za tych, którzy pracują w sektorze morskim i za tych, którzy się nimi opiekują.

Niech Matka Boża, którą pojutrze będziemy czcić jako Najświętszą Maryję Pannę z Góry Karmel, obdarzy pocieszeniem i wyjedna pokój wszystkim narodom dotkniętym okropnościami wojny. Proszę, nie zapominajmy o umęczonej Ukrainie, Palestynie, Izraelu, Mjanmie.

Pozdrawiam młodzież Niepokalanej.

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. I proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Dobrego obiadu i do zobaczenia.

Anioł Pański

21 lipca – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Ewangelia z dzisiejszej liturgii (Mk 6, 30-34) relacjonuje, że apostołowie po powrocie z misji zgromadzili się przy Jezusie i opowiadali Mu o tym, co robili; wtedy On mówi do nich: „Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco” (w. 31). Ludzie jednak zrozumieli ich ruchy, i gdy oni wysiadają z łodzi, Jezus zastaje oczekujący Go tłum; lituje się nad nim i zaczyna nauczać (por. w. 34).

Tak więc z jednej strony jest zachęta do odpoczynku, a z drugiej – litość Jezusa dla tłumu – to bardzo piękne zatrzymać się i rozważać o współczuciu Jezusa. Wydaje się, że są to dwie rzeczy niemożliwe do pogodzenia, zachęta do odpoczynku i współczucie, a jednak idą w parze: odpoczynek i współczucie. Zobaczmy!

Jezus przejmuje się zmęczeniem uczniów. Być może dostrzega niebezpieczeństwo, które może dotyczyć również naszego życia i naszego apostolstwa, kiedy na przykład entuzjazm w pełnieniu misji, lub praca, jak również rola i zadania, które zostały nam powierzone, powodują, że stajemy się ofiarami aktywizmu – a to jest złe: jesteśmy nadmiernie przejęci tym, co jest do zrobienia, nadmiernie przejęci rezultatami. A wówczas dochodzi do tego, że się denerwujemy i tracimy z pola widzenia to, co jest istotne, grozi nam, że wyczerpiemy nasze siły, a nasze ciało i duch ulegną zmęczeniu. Jest to ważne ostrzeżenie dla naszego życia, dla naszego społeczeństwa, często będącego więźniem pośpiechu, a także dla Kościoła i dla życia duszpasterskiego – bracia i siostry, strzeżmy się dyktatury działania! Może się to również zdarzyć z powodu konieczności w rodzinach, gdy na przykład ojciec, aby zarobić na chleb, jest zmuszony iść do pracy, poświęcając w ten sposób czas przeznaczony dla rodziny. Często wychodzą wcześnie rano, kiedy dzieci jeszcze śpią i wracają późno w nocy, kiedy dzieci są już w łóżkach. Jest to niesprawiedliwość społeczna. W rodzinach tata i mama powinni mieć czas na spędzanie go z dziećmi, na pielęgnowanie miłości rodzinnej, a nie na popadanie w dyktaturę działania. Zastanówmy się, co możemy zrobić, aby pomóc ludziom, którzy są zmuszeni żyć w ten sposób.

Zarazem odpoczynek, który proponuje Jezus, nie jest ucieczką od świata, wycofaniem się do osobistego dobrobytu; przeciwnie, wobec ludzi zagubionych On odczuwa litość. A zatem z Ewangelii dowiadujemy się, że te dwie rzeczywistości – odpoczynek i litość – są powiązane; tylko jeżeli nauczymy się odpoczywać, możemy odczuwać litość. W istocie, można mieć litościwe spojrzenie, które jest zdolne dostrzegać potrzeby drugiego człowieka, jedynie wtedy, gdy nie jesteśmy ogarnięci pośpiechem, gdy nasze serce nie jest trawione gorączką działania, jeżeli potrafimy się zatrzymać, i w ciszy adoracji przyjąć Łaskę Bożą.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, możemy się zastanowić: czy w ciągu moich dni umiem się zatrzymywać? Czy potrafię wygospodarować chwilę milczenia, żeby obcować z sobą i z Panem, czy też jestem ciągle ogarnięty pośpiechem, pośpiechem z powodu tego, co mam do zrobienia? Czy umiemy znaleźć odrobinę wewnętrznej „pustyni” pośród codziennych hałasów i zajęć?

Niech Najświętsza Panna pomaga nam „odpoczywać w Duchu” również pośród wszystkich codziennych zajęć oraz być dyspozycyjnymi i litościwymi w stosunku do innych.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, w tym tygodniu rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, a po nich Igrzyska Paraolimpijskie. Sport ma również wielką siłę społeczną, zdolną do pokojowego jednoczenia ludzi różnych kultur. Ufam, że to wydarzenie będzie znakiem inkluzywnego świata, który chcemy budować, a olimpijczycy ze swoim sportowym świadectwem będą posłańcami pokoju i dobrymi przykładami dla młodych ludzi. W szczególności, zgodnie ze starożytną tradycją, niech igrzyska olimpijskie będą okazją do zawarcia rozejmu w wojnach, demonstrując szczere pragnienie pokoju.

Pozdrawiam was wszystkich, rzymian i pielgrzymów z Włoch i z wielu krajów. W szczególności pozdrawiam l’Équipe Notre Dame z diecezji Quixadá w Brazylii; Stowarzyszenie „Assumpta Science Center Ofekata”, które jest zaangażowane w formacyjne projekty solidarnościowe dla Afryki.

Pozdrawiam także Silenziosi Operai della Croce oraz Centro Volontari della Sofferenza, zjednoczonych we wspomnienie ich założyciela bł. Luigiego Novarese; aspirantki i młode profeski Instytutu Missionarie della Regalità di Cristo; młodych z grupy powołaniowej Niższego Seminarium Rzymskiego, którzy przeszli drogę św. Franciszka z Asyżu do Rzymu.

Bracia i siostry, módlmy się o pokój. Nie zapominajmy o udręczonej Ukrainie, Palestynie, Izraelu, Mjanmie i wielu innych krajach, które są w stanie wojny. Nie zapominajmy, nie zapominajmy. Wojna jest porażką!

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. I proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Dobrego obiadu i do zobaczenia!

Anioł Pański

28 lipca – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Dziś Ewangelia w liturgii mówi nam o cudzie rozmnożenia chleba i ryb (por. J 6, 1-15). Główni uczestnicy tego cudu, czyli „znaku”, wykonują trzy gesty, które Jezus powtórzy podczas Ostatniej Wieczerzy. Co to za gesty? Ofiarowanie, dziękczynienie i dzielenie.

Pierwszy: ofiarowanie. Ewangelia mówi o chłopcu, który ma pięć chlebów i dwie ryby (por. J 6, 9). Przez ten gest uznajemy, że mamy coś dobrego, co możemy dać, i mówimy nasze „tak”, choć to, co mamy, jest zbyt nikłe w stosunku do potrzeb. Zostaje to uwydatnione w czasie Mszy św., kiedy kapłan ofiarowuje na ołtarzu chleb i wino, a każdy ofiarowuje siebie, swoje życie. Jest to gest, który może się wydawać nieznaczny, jeżeli myślimy o ogromnych potrzebach ludzkości, właśnie tak jak pięć chlebów i dwie ryby w obliczu rzeszy tysięcy osób; jednak Bóg czyni z tego materiał do największego cudu, jaki istnieje – tego, w którym On sam – On sam! – staje się obecny pośród nas dla zbawienia świata.

I w ten sposób staje się zrozumiały drugi gest – dziękczynienie (por. J 6, 11). Pierwszym gestem jest ofiarowanie, a drugim dziękczynienie. Mianowicie powiedzenie Panu z pokorą, ale także z radością: „Wszystko, co mam, jest Twoim darem, Panie, i żeby Ci podziękować, mogę jedynie oddać Ci to, co Ty pierwszy mi dałeś, wraz z Twoim Synem Jezusem Chrystusem, i dodać do tego to, co mogę – moją ubogą miłość”. Każdy z nas może dodać jakąś małą cząstkę. Co ja mogę dać Panu? Co może dać maluczki? Biedną miłość. Powiedzieć: „Panie, kocham Cię”. My, biedacy: nasza miłość jest tak mała! Ale możemy dać ją Panu, Pan ją przyjmuje.

Ofiarowanie, dziękczynienie, a trzecim gestem jest dzielenie. W czasie Mszy św. jest Komunia, kiedy razem przystępujemy do ołtarza, żeby przyjąć Ciało i Krew Chrystusa – owoc daru wszystkich, przemienionego przez Pana w pokarm dla wszystkich. Jest to bardzo piękna chwila, chwila Komunii, która uczy nas przeżywania każdego gestu miłości jako daru łaski, zarówno przez tego, kto daje, jak i tego, kto otrzymuje.

Bracia i siostry, zastanówmy się: czy naprawdę wierzę, dzięki łasce Boga, że mam coś wyjątkowego, co mogę dać braciom, czy też czuję się anonimowo „jednym z wielu”? Czy ja jestem człowiekiem dobra, które ma być podarowane? Czy jestem wdzięczny Panu za dary, przez które nieustannie okazuje mi swoją miłość? Czy przeżywam dzielenie się z innymi jako chwilę spotkania i wzajemnego ubogacania?

Oby Maryja Panna pomagała nam przeżywać z wiarą każdą celebrację eucharystyczną i rozpoznawać każdego dnia „cuda” Bożej łaski i cieszyć się nimi.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, zapewniam o mojej modlitwie za ofiary wielkiego osuwiska, które dotknęło wioskę w południowej Etiopii. Jestem blisko tej społeczności, która tak bardzo ucierpiała i tych, którzy niosą pomoc.

Podczas gdy tak wielu ludzi na świecie cierpi z powodu klęsk żywiołowych i głodu, nadal produkuje się i sprzedaje broń oraz trwoni zasoby, podsycając wielkie i małe wojny. Jest to skandal, którego społeczność międzynarodowa nie powinna tolerować, i który sprzeciwia się duchowi braterstwa Igrzysk Olimpijskich, właśnie rozpoczętych. Nie zapominajmy, bracia i siostry, wojna jest porażką!

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych. Tematem jest „W czasie starości nie opuszczaj mnie” (por. Ps 71, 9). Opuszczenie osób starszych jest bowiem smutną rzeczywistością, do której nie powinniśmy się przyzwyczajać. Dla wielu z nich, zwłaszcza w te letnie dni, samotność może stać się trudnym do zniesienia ciężarem. Dzisiejszy dzień wzywa nas do wysłuchania głosu starszych, którzy mówią: „Nie opuszczaj mnie!” i do odpowiedzi: „Nie opuszczę cię!”. Wzmocnijmy więź między wnukami a dziadkami, między młodymi a starszymi. Powiedzmy „nie” samotności osób starszych! Nasza przyszłość zależy w dużej mierze od tego, jak dziadkowie i wnuki nauczą się żyć razem. Nie zapominajmy o starszych! I brawa dla wszystkich dziadków i babć, dla wszystkich!

Pozdrawiam was wszystkich, rzymian i pielgrzymów przybyłych z różnych części Włoch i świata. W szczególności pozdrawiam uczestników Kongresu Generalnego Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego, młodzież Akcji Katolickiej z Bolonii oraz z Duszpasterstwa Riviera del Po–Sermide z diecezji Mantui, grupę osiemnastolatków z diecezji Werony oraz animatorów Oratorium „Carlo Acutis” z Quartu Sant’Elena.

Przekazuję pozdrowienia wszystkim uczestniczącym w zakończeniu święta Matki Bożej z Góry Karmel na Zatybrzu: dziś wieczorem nad Tybrem odbędzie się procesja Matki Bożej „fiumarola”. Uczmy się od Maryi, naszej Matki, praktykowania Ewangelii w codziennym życiu! Słyszałem śpiewy neokatechumenalne... Chciałbym je usłyszeć jeszcze raz!

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. I proszę, nie zapomnijcie modlić się za mnie. Dobrego obiadu i do zobaczenia!

Pozdrowienie do uczestników
xiii Międzynarodowej Pielgrzymki Ministrantów (Coetus Internationalis Ministrantium)

30 lipca – Plac św. Piotra

Drodzy Chłopcy i Dziewczęta, dobry wieczór!
Guten Abend!

Plac Świętego Piotra jest zawsze piękny, ale z wami jest jeszcze piękniejszy! Vielen Dank! Dziękuję za to, że przybyliście do Rzymu; może dla niektórych z was jest to pierwszy raz. Wilkommen!

Uderza mnie hasło waszej pielgrzymki: „Z tobą”. „Mit dir”, „With you”, „Avec toi”. A czy wiecie, dlaczego mnie uderza? Dlatego że w dwóch słowach mówi wszystko. To jest bardzo piękne i pozostawia miejsce poszukiwaniu, żeby znaleźć możliwe jego znaczenia.

Z tobą. To wyrażenie zawiera tajemnicę naszego życia, tajemnicę miłości. Kiedy istota ludzka zostaje poczęta w łonie, mama mówi do niego lub do niej: „Nie bój się, jestem z tobą”. Ale w sposób tajemniczy także mama czuje, że ta maleńka istota mówi do niej, do mamy: „Jestem z tobą”. A to odnosi się – w inny sposób – także do taty!

Gdy o was myślę, a teraz na was patrzę, owo „z tobą” napełnia się nowymi treściami! Chcę wam powiedzieć o tych, które uznałem za najpiękniejsze i ważne.

Wasze doświadczenie służby podczas Liturgii nasuwa mi na myśl, że pierwszym podmiotem, główną postacią tego hasła „z tobą” jest Bóg. Jezus powiedział: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). I to urzeczywistnia się w najwyższym stopniu podczas Mszy św., w Eucharystii – wtedy owo „z tobą” staje się obecnością realną, obecnością konkretną Boga w Ciele i we Krwi Chrystusa. Kapłan widzi, jak ta tajemnica dokonuje się każdego dnia w jego dłoniach; i wy również to widzicie, kiedy służycie przy ołtarzu. A gdy przyjmujemy Komunię św., możemy doświadczyć, że Jezus jest „z nami” duchowo i fizycznie. On mówi do ciebie: „Jestem z tobą”, ale nie słowami, mówi to w tym geście, poprzez ten akt miłości, jakim jest Eucharystia. I ty także, w Komunii, możesz powiedzieć do Pana Jezusa: „Jestem z Tobą” – nie słowami, ale swoim sercem i swoim ciałem, swoją miłością. Właśnie dzięki temu, że On jest z nami, także my możemy naprawdę być z Nim.

I w tym, drodzy chłopcy i dziewczęta, tkwi kluczowy punkt! Mam nadzieję, że uda mi się wyrazić w sposób zrozumiały: owo „z tobą”, które możemy ofiarować innym. W ten sposób można wypełniać Jego przykazanie: „Miłujcie się tak jak Ja was umiłowałem”. Jeżeli ty, ministrant, zachowujesz w swoim sercu i w swoim ciele, tak jak Maryja, tajemnicę Boga, który jest z tobą, to stajesz się zdolny być z innymi w sposób nowy. Także ty – dzięki Jezusowi, zawsze i tylko dzięki Niemu – także ty możesz powiedzieć do bliźniego: „jestem z tobą”. Lecz nie powiedzieć słowami, ale czynami, gestami, sercem, konkretną bliskością – nie zapominajcie o bliskości konkretnej: płakać z tymi, którzy płaczą, radować się z tymi, którzy się radują, bez osądzania, bez uprzedzeń, bez zamknięć, bez wykluczeń. Również z tobą, którego nie darzę sympatią; z tobą, który jesteś odmienny ode mnie; z tobą, który jesteś cudzoziemcem; z tobą, przez którego nie czuję się zrozumiany; z tobą, który nigdy nie przychodzisz do kościoła; z tobą, który mówisz, że nie wierzysz w Boga.

Chłopcy, dziewczęta, jakże wielka tajemnica kryje się w tych dwóch słowach: z tobą! Dziękuję tym, którzy je wybrali, a przede wszystkim dziękuję wam za to, że przybyliście tutaj jako pielgrzymi, żeby dzielić się radością z przynależności do Jezusa, żeby być sługami Jego miłości, sługami Jego zranionego Serca, które leczy nasze rany, które nas wybawia od śmierci, które daje nam życie wieczne.

Danke, liebe junge Freunde! Und einen guten Weg zusammen mit Jesus! Danke, vielen Dank!

Anioł Pański

4 sierpnia – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Dziś Ewangelia mówi nam o Jezusie, który po cudzie rozmnożenia chlebów i ryb zachęca rzesze, które Go szukają, do refleksji nad tym, co się wydarzyło, żeby zrozumieć sens tego (por. J 6, 24-35).

Jedli ten współdzielony pokarm i mogli zobaczyć, że nawet przy niewielkich zasobach, z wielkodusznością i odwagą pewnego chłopca, który oddał do dyspozycji innych to, co miał, wszyscy się nasycili (por. 6, 1-13). Znak był jasny – jeżeli każdy da innym to, co posiada, to z Bożą pomocą nawet gdy jest to niewiele, wszyscy mogą coś mieć. Nie zapominajcie o tym: jeżeli każdy da innym to, co posiada, to z Bożą pomocą nawet gdy jest to niewiele, wszyscy mogą coś mieć. Nie zapominajcie o tym.

Oni nie zrozumieli – uznali Jezusa za kogoś w rodzaju magika i wrócili, żeby Go szukać, z nadzieją, że powtórzy cud, jak gdyby to była magiczna sztuczka (por. w. 26).

Byli uczestnikami doświadczenia dla ich drogi, ale nie zrozumieli jego znaczenia – ich uwaga była skoncentrowana tylko na chlebach i rybach, na pokarmie materialnym, który szybko się skończył. Nie zorientowali się, że było to tylko narzędzie, przez które Ojciec, zaspokajając ich głód, objawiał im coś znacznie ważniejszego. A co objawił Ojciec? Drogę życia, które trwa na zawsze, i smak chleba, który syci ponad wszelką miarę. Krótko mówiąc, prawdziwym chlebem był i jest Jezus, Jego umiłowany Syn, który stał się człowiekiem (por. w. 35), przyszedł dzielić nasze ubóstwo, żeby przez nie poprowadzić nas do radości pełnej komunii z Bogiem i z braćmi (por. J 3, 16).

Rzeczy materialne nie wypełniają życia, pomagają nam postępować naprzód i są ważne, ale nie wypełniają życia: może je wypełnić tylko miłość (por. J 6, 35). A drogą, jaką należy obrać, żeby tak się stało, jest droga miłości, która niczego nie zatrzymuje dla siebie, ale wszystkim się dzieli. Miłość dzieli się wszystkim.

Czy nie jest tak również w naszych rodzinach? Widzimy to. Pomyślmy o tych rodzicach, którzy trudzą się przez całe życie, żeby dobrze wychować dzieci i zostawić im coś na przyszłość. Jakże pięknie jest, kiedy to przesłanie zostaje zrozumiane, i dzieci są wdzięczne, i z kolei same stają się solidarne ze sobą jako rodzeństwo! To prawda. I jest to smutne, kiedy kłócą się o spadek – widziałem tak wiele przypadków, to smutne – i walczą jedno przeciw drugiemu, i może nie rozmawiają, z powodu pieniędzy, nie rozmawiają ze sobą latami! Przesłaniem taty i mamy, ich najcenniejszym dziedzictwem nie są pieniądze: jest miłość, jest miłość z jaką dają dzieciom wszystko to, co mają, właśnie tak jak czyni Bóg względem nas, i w ten sposób uczą nas kochać.

Zastanówmy się zatem: jaki jest mój stosunek do rzeczy materialnych? Czy jestem ich niewolnikiem, czy też używam ich z wolnością, jako narzędzi, żeby dawać i otrzymywać miłość? Czy ja umiem mówić „dziękuję”, „dziękuję” Bogu i braciom za otrzymane dary i umiem dzielić się nimi z drugimi?

Niech Maryja, która oddała Jezusowi całe swoje życie, nauczy nas robić z wszystkiego narzędzie miłości.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, w miniony piątek w Bkerke w Libanie został beatyfikowany patriarcha Stephen Douayhy, który mądrze kierował Kościołem maronickim w latach 1670-1704, w trudnych czasach naznaczonych również prześladowaniami. Mistrz wiary i troskliwy duszpasterz, był świadkiem nadziei będąc zawsze blisko ludzi. Także dzisiaj naród libański bardzo cierpi! W szczególności myślę o rodzinach ofiar eksplozji w porcie w Bejrucie. Wzywam do tego, aby wkrótce sprawiedliwości i prawdzie stało się zadość. Niech nowy błogosławiony podtrzymuje wiarę i nadzieję Kościoła w Libanie oraz wstawia się za tym umiłowanym krajem. Oklaski dla nowego błogosławionego!

Z wielkim niepokojem obserwuję to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i apeluję, by konflikt, już i tak bardzo krwawy i brutalny, nie rozprzestrzenił się jeszcze bardziej. Modlę się za wszystkie ofiary, zwłaszcza niewinne dzieci, i składam wyrazy współczucia społeczności Druzów w Ziemi Świętej oraz ludności w Palestynie, Izraelu i Libanie. Nie zapominajmy o Mjanmie. Trzeba odwagi do wznowienia dialogu, aby natychmiast doszło do zawieszenia broni w Strefie Gazy i na wszystkich frontach, niech zakładnicy zostaną uwolnieni, a ludność niech otrzyma pomoc humanitarną. Ataki, także te dokładnie wycelowane, i zabójstwa nigdy nie mogą być rozwiązaniem. Nie pomagają podążać ścieżką sprawiedliwości, ścieżką pokoju, ale generują jeszcze więcej nienawiści i zemsty. Dość, bracia i siostry! Dość! Nie tłumcie słowa Boga Pokoju, ale niech ono będzie przyszłością Ziemi Świętej, Bliskiego Wschodu i całego świata! Wojna jest porażką!

Podobne zaniepokojenie wyrażam co do Wenezueli, przeżywającej obecną sytuację. Zwracam się z żarliwym apelem do wszystkich stron o poszukiwanie prawdy, powściągliwość, unikanie jakiejkolwiek przemocy, rozwiązywanie sporów na drodze dialogu, kierowanie się prawdziwym dobrem ludności, a nie partykularnymi interesami. Zawierzajmy ten kraj wstawiennictwu Matki Bożej z Coromoto, tak kochanej i czczonej przez Wenezuelczyków, oraz modlitwie błogosławionego José Gregorio Hernandeza, którego postać jednoczy nas wszystkich.

Wyrażam moją bliskość z narodami Indii, zwłaszcza Kerali, które zostały ciężko dotknięte przez ulewne deszcze, które spowodowały liczne osunięcia ziemi, skutkujące ofiarami śmiertelnymi, licznymi przesiedleńcami i rozległymi zniszczeniami. Zachęcam was do przyłączenia się do mojej modlitwy za tych, którzy stracili życie i za wszystkich dotkniętych tak niszczycielskim kataklizmem.

Dziś, we wspomnienie św. Proboszcza z Ars, w niektórych krajach obchodzimy święto proboszczów. Wyrażam moją bliskość i wdzięczność tym wszystkim proboszczom, którzy z gorliwością i wielkodusznością, niekiedy pośród wielu cierpień, poświęcają się dla Boga i ludzi. Pomyślmy o naszych proboszczach i wielkie brawa dla naszych proboszczów!

Pozdrawiam was, rzymian i pielgrzymów z Włoch i z wielu krajów, szczególnie grupę z Czech, Wspólnotę św. Urszuli, wiernych z Chiusa Sclafani i Siderno, młodzież z San Vito dei Normanni, młodzież z parafii Sacro Cuore w Padwie i rowerzystów, którzy przybyli z Sambuceto. Z radością pozdrawiam uczestników I Festiwalu Młodzieży Portugalii, który odbywa się w Fatimie. Drodzy młodzi, widzę, że zeszłoroczne entuzjastyczne doświadczenie w Lizbonie nadal przynosi owoce. Bogu niech będą dzięki! Modlę się za was i proszę, módlcie się za mnie w Kaplicy Objawień.

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. I proszę, nie zapomnijcie modlić się za mnie. Dobrego obiadu i do zobaczenia!

Homilia podczas drugich Nieszporów
w rocznicę poświęcenia Papieskiej Bazyliki Matki Bożej Większej i uroczystość
Matki Bożej Śnieżnej

5 sierpnia – Bazylika Matki Bożej Większej

Są dwa znaki, które charakteryzują tę uroczystość: pierwszym jest tradycyjny „opad śniegu”, który nastąpi wkrótce, podczas Magnificat; drugim jest ikona Salus Populi Romani. Te dwa znaki, dobrze zinterpretowane, mogą pomóc nam uchwycić przesłanie Słowa Bożego, którym modliliśmy się w psalmach i które usłyszeliśmy w czytaniu.

„Opad śniegu”. Czy jest to tylko folklor, czy ma jakąś wartość symboliczną? To zależy od nas, od tego, jak go postrzegamy i jakie znaczenie mu nadajemy. Wszyscy wiemy, że przywołuje on na myśl cudowne zjawisko, które wskazało Papieżowi Liberiuszowi miejsce, w którym miała powstać pierwotna bazylika. Jednak fakt, że znak ten powtórzy się podczas dzisiejszej uroczystości, wewnątrz Bazyliki i podczas liturgii, zachęca nas do odczytania go raczej w kluczu symboliki.

Dlatego proponuję, abyśmy pozwolili się poprowadzić dwóm wersetom z Księgi Syracha mówiącym o śniegu, który spada z nieba za sprawą Boga: „Piękność jego bieli zadziwia oko, a takim opadem zachwyca się serce” (Syr 43, 18). Mędrzec podkreśla tutaj dwojakie uczucie, jakie to naturalne zjawisko wzbudza w ludzkiej duszy: zadziwienie i zachwyt. Widząc padający śnieg, „oko jest zadziwione”, a „serce się zachwyca”. I to prowadzi nas do interpretacji znaku padającego śniegu: można go rozumieć jako symbol łaski, to znaczy rzeczywistości, która łączy w sobie piękno i darmowość. Jest to coś, na co nie można zasłużyć, a tym bardziej kupić, można to jedynie otrzymać w darze i jako takie jest całkowicie nieprzewidywalne, tak jak opady śniegu w Rzymie w środku lata. Łaska wzbudza zadziwienie i zachwyt. Nie zapominajmy o tych dwóch słowach: zdolność do zadziwienia i zdolność do zachwytu. I tych dwóch zdolności nie możemy utracić, ponieważ wpisują się one w doświadczenie naszej wiary.

I z tym wewnętrznym nastawieniem nasz wzrok może teraz skierować się na drugi, o wiele ważniejszy znak: starożytną Ikonę Maryjną, która jest, można powiedzieć, klejnotem tej Bazyliki. W niej łaska w pełni uzyskuje swoją chrześcijańską formę, w tym wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem. Święta Boża Rodzicielka. Tutaj łaska ukazuje się w swej konkretności, oczyszczona z wszelkiej powłoki mitologicznej, magicznej, spirytualistycznej, która zawsze zagraża w kwestiach religii. W ikonie jest tylko to, co istotne: Niewiasta i Syn, jak w tekście św. Pawła, który słyszeliśmy przed chwilą: „zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4, 4).

Niewiasta jest pełna łaski, poczęta bez grzechu, niepokalana jak świeżo spadły śnieg. Bóg wejrzał na Nią z zadziwieniem i zachwytem – nawet Bóg się zachwyca... – i wybrał Ją na Matkę, ponieważ jest córką Jego Syna: zrodzona w Nim przed czasem, stała się Jego Matką w pełni czasu. Dziecko trzyma Świętą Księgę lewą ręką, a prawą błogosławi; a pierwszą błogosławioną jest Ona, Matka, Błogosławiona między wszystkimi niewiastami. Jej czarny płaszcz pozwala wyróżnić się złotej szacie Jej Syna: tylko w Nim mieszka cała pełnia bóstwa; Ona, z odsłoniętą twarzą, odzwierciedla Jego chwałę. Poświęćmy trochę czasu, aby pójść i spojrzeć na Matkę Bożą. Spójrzmy na Nią w ciszy, widząc te wszystkie rzeczy, patrząc na tę ikonę, która tak bardzo nas uświęca. Poświęćmy trochę czasu, aby potem pójść, później, i spojrzeć na Nią.

To dlatego lud wierny przychodzi prosić Świętą Bożą Rodzicielkę o błogosławieństwo, ponieważ jest Ona pośredniczką łask, które zawsze, i tylko, wypływają od Jezusa Chrystusa, poprzez działanie Ducha Świętego. Zwłaszcza w nadchodzącym roku, Świętym Roku Jubileuszowym, wielu pielgrzymów przybędzie do tej Bazyliki, aby prosić Matkę Najświętszą o błogosławieństwo.

Dzisiaj gromadzimy się tutaj jako swego rodzaju forpoczta i przyzywamy Jej wstawiennictwa za Rzym, nasze miasto, i za cały świat, zwłaszcza w intencji pokoju: pokoju, który jest prawdziwy i trwały tylko wtedy, gdy bierze początek z serc skruszonych i serc otrzymujących przebaczenie; przebaczenie wprowadza pokój, ponieważ przebaczenie jest tak szlachetną postawą Pana; pokoju, który pochodzi z Krzyża Chrystusa, z Jego Krwi, którą wziął od Maryi i przelał na odpuszczenie grzechów.

Chciałbym zakończyć, zwracając się do Najświętszej Panny, słowami św. Cyryla Aleksandryjskiego wypowiedzianymi na zakończenie Soboru Efeskiego:

„Witaj, Maryjo, Matko Boga, Ty, która przyniosłaś Światło, Ty najczystsza. Witaj, Panno Maryjo, Matko i Służebnico. Dziewico, za sprawą Tego, który się z Ciebie narodził; Matko, za sprawą Tego, którego trzymałaś w ramionach. [...] Witaj, Maryjo, klejnocie ziemi; lampo, co nie gaśnie; z Ciebie narodziło się Słońce sprawiedliwości” (Homilia 11, PG 77). Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami.

A teraz zapraszam was, wszystkich razem – zobaczmy, czy możecie to zrobić – wszystkich razem, aby powtórzyć trzy razy: „Bądź pozdrowiona, Święta Boża Rodzicielko”. Wszyscy razem: „Bądź pozdrowiona, Święta Boża Rodzicielko”. [wszyscy] „Pozdrawiam Cię, Święta Boża Rodzicielko”. Jeszcze raz, głośniej: [wszyscy] „Bądź pozdrowiona, Święta Boża Rodzicielko”.

Audiencja generalna

7 sierpnia – Aula Pawła VI

„Za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Jak począć i wydać
na świat Jezusa

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Dzisiejszą katechezą wchodzimy w drugą fazę historii zbawienia. Po kontemplacji Ducha Świętego w dziele stworzenia, będziemy Go kontemplować przez kilka tygodni w dziele Odkupienia, to znaczy w Jezusie Chrystusie. Przejdźmy zatem do Nowego Testamentu.

Dzisiejszym tematem jest Duch Święty we Wcieleniu Słowa. W Ewangelii Łukasza czytamy: „Duch Święty zstąpi na Ciebie” – o Maryjo – „i moc Najwyższego okryje Cię cieniem” (1, 35). Ewangelista Mateusz potwierdza ten fundamentalny fakt dotyczący Maryi i Ducha Świętego, mówiąc, że Maryja „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (1, 18).

Kościół przyjął tę objawioną prawdę i bardzo wcześnie umieścił ją w sercu swojego Symbolu Wiary. Na Soborze Ekumenicznym w Konstantynopolu w 381 roku – tym samym, który zdefiniował boskość Ducha Świętego – artykuł ten stał się częścią formuły „Credo”, które jest dokładnie nazywane Wyznaniem wiary nicejsko–konstantynopolitańskim, i jest tym, co recytujemy podczas każdej Mszy św. Stwierdza on, że Syn Boży „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”.

Jest to zatem ekumeniczna prawda wiary, ponieważ wszyscy chrześcijanie wspólnie wyznają ten sam Symbol wiary. Katolicka pobożność od niepamiętnych czasów czerpie z niego jedną z codziennych modlitw, Anioł Pański.

Ten artykuł wiary jest fundamentem, który pozwala nam mówić o Maryi jako Oblubienicy par excellence, która jest figurą Kościoła. Istotnie, Jezus – pisze św. Leon Wielki – „zrodzony z Matki Dziewicy za sprawą Ducha Świętego, tym samym Duchem napełnia nieskalany swój Kościół, który przez chrzest rodzi Bogu niezliczone potomstwo synów” (Kazanie 12. o Męce , 3, 6: PL 54, 356). Paralelizm ten został podjęty w Konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego II Lumen gentium, która mówi: „Wierząc bowiem i będąc posłuszną, [Maryja] zrodziła na ziemi Syna Boga Ojca, i to nie znając męża, ocieniona Duchem Świętym. [...] I rzeczywiście Kościół, rozważając Jej tajemniczą świętość, naśladując miłość oraz wypełniając wiernie wolę Ojca, dzięki przyjmowanemu z wiarą słowu Bożemu sam także staje się matką: przez przepowiadanie bowiem i chrzest rodzi do nowego i nieśmiertelnego życia dzieci poczęte z Ducha Świętego i zrodzone z Boga” (n. 63-64).

Zakończmy praktyczną refleksją dla naszego życia, zasugerowaną przez podkreślenie przez Pismo Święte czasowników „począć” i „porodzić”. W proroctwie Izajasza słyszymy: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna” (7, 14); a anioł mówi do Maryi: „Oto poczniesz i porodzisz syna” (Łk 1, 31). Maryja najpierw poczęła, a następnie powiła Jezusa: najpierw przyjęła Go w sobie, do swojego serca i ciała, a następnie wydała Go na świat.

Tak też jest w przypadku Kościoła: najpierw przyjął Słowo Boże, pozwolił, aby „przemówiło do jego serca” (por. Oz 2, 16) i „napełniło jego wnętrzności” (por. Ez 3, 3), zgodnie z dwoma biblijnymi wyrażeniami, a następnie wydał je na świat swoim życiem i głoszeniem. Druga operacja jest bezpłodna bez tej pierwszej.

A Maryi, która zapytała: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”, anioł odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie” (Łk 1, 34-35). Również Kościół, w obliczu zadań przekraczających jego siły, spontanicznie zadaje to samo pytanie: „Jak to możliwe?”. Jak możliwe jest głoszenie Jezusa Chrystusa i Jego zbawienia światu, który zdaje się szukać jedynie dobrobytu na tym świecie? Odpowiedź jest taka sama jak wtedy: „Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami” (Dz 1, 8). Tak powiedział zmartwychwstały Jezus do Apostołów, prawie tymi samymi słowami, które skierował do Maryi podczas Zwiastowania.

To, co zostało powiedziane o Kościele w ogólności, odnosi się także do nas, odnosi się do każdego ochrzczonego. Każdy z nas czasami znajduje się w życiu w sytuacjach ponad swoje siły i zadaje sobie pytanie: „Jak mogę sobie z tym poradzić?”. W takich przypadkach pomocne jest przypomnienie sobie i powtórzenie tego, co anioł powiedział do Dziewicy, zanim ją opuścił: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37).

Bracia i siostry, my również, za każdym razem, podejmujmy naszą wędrówkę z tą pocieszającą pewnością w sercu: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.

Do Polaków:

Pozdrawiam serdecznie pielgrzymów polskich. Codziennie stajecie wobec wielu pytań i w sytuacjach życiowych, wobec których brak rozwiązań i zrozumienia. Właśnie w tych momentach, On pragnie objawić wam swoją czułą opiekę i moc miłości. Uczcie się od Maryi z Nazaretu postawy ufności i dziecięcego zawierzenia Bogu i Jego zbawczemu planowi. Wszystkim wam błogosławię.

Apel

Nadal z wielkim niepokojem śledzę sytuację na Bliskim Wschodzie i ponawiam mój apel do wszystkich zaangażowanych stron, aby konflikt nie rozszerzał się i aby natychmiast wstrzymano ogień na wszystkich frontach, począwszy od Gazy, gdzie sytuacja humanitarna jest bardzo poważna i niedopuszczalna. Modlę się, aby szczere poszukiwanie pokoju ugasiło spory, aby miłość przezwyciężyła nienawiść, a zemsta została rozbrojona przez przebaczenie.

Proszę was o przyłączenie się do mojej modlitwy również za udręczoną Ukrainę, Mjanmę, Sudan: niech te rozdarte wojną narody wkrótce odnajdą upragniony pokój.

Połączmy nasze wysiłki i modlitwy, aby została zniesiona dyskryminacja etniczna w regionach Pakistanu i Afganistanu, zwłaszcza dyskryminacja kobiet.

Anioł Pański

11 sierpnia – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Dzisiaj Ewangelia w liturgii (J 6, 41-51) mówi nam o reakcji Żydów na stwierdzenie Jezusa, który mówi: „Z nieba zstąpiłem” (J 6, 38). Gorszą się.

Szemrają oni między sobą: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może on teraz mówić: ‘Z nieba zstąpiłem’” (J 6, 42). I tak szemrają. Zwróćmy uwagę na to, co mówią. Są przekonani, że Jezus nie może przyjść z nieba, dlatego że jest synem cieśli i dlatego, że Jego Matka i Jego krewni są zwykłymi ludźmi, osobami, które znają, zwykłymi, jak wielu innych. „Jak Bóg mógłby się objawić w sposób tak pospolity?” – mówią. Są zablokowani, w swej wierze, przez uprzedzenie co do Jego skromnego pochodzenia, i także zablokowani przez założenie, że od Niego nie mogą się niczego nauczyć. Uprzedzenia i z góry przyjęte założenia, jak bardzo nam szkodzą! Uniemożliwiają szczery dialog, spotkanie braci: strzeżcie się uprzedzeń i z góry przyjętych założeń! Mają swoje sztywne schematy, i w ich sercu nie ma miejsca na to, co się w nich nie mieści, na to, czego nie mogą skatalogować i odłożyć na zakurzone „półki” swojego poczucia bezpieczeństwa. I to jest prawda: tak często nasze poczucie bezpieczeństwa jest zamknięte, zakurzone, jak stare książki.

A przecież są to osoby, przestrzegające Prawa, dające jałmużnę, zachowujące posty i przestrzegające pory modlitwy. I rzeczywiście, Chrystus uczynił już wiele cudów (por. J 2, 1-11; 4, 43-54; 5, 1-9; 6, 1-25). Dlaczego to wszystko nie pomaga im uznać w Nim Mesjasza? Dlaczego im to nie pomaga? Dlatego, że swoje praktyki religijne spełniają nie tyle po to, żeby słuchać Pana, ile żeby znaleźć w nich potwierdzenie tego, co sami myślą. Są zamknięci na Słowo Boże i szukają potwierdzenia dla swoich własnych myśli. Wskazuje na to fakt, że nawet nie zadają sobie trudu, żeby poprosić Jezusa o wyjaśnienie – ograniczają się do szemrania między sobą przeciwko Niemu (por. J 6, 41), jak gdyby chcieli się nawzajem utwierdzić w tym, o czym są przekonani, i zamykają się, są zamknięci w niezdobytej twierdzy. I przez to nie są w stanie uwierzyć. Zamknięcie serca: jak bardzo boli, ile szkody wyrządza!

Zwróćmy uwagę na to wszystko, gdyż czasami to samo może się przydarzyć także nam, w naszym życiu i w naszej modlitwie – może się nam przydarzyć mianowicie, że zamiast naprawdę słuchać tego, co Pan chce nam powiedzieć, szukamy u Niego i u innych tylko potwierdzenia tego, co sami myślimy, potwierdzenia naszych przekonań, naszych sądów, które są uprzedzeniami. Jednak taki sposób zwracania się do Boga nie pomaga nam spotkać Boga, spotkać Go naprawdę, ani otworzyć się na dar Jego światła i Jego łaski, abyśmy wzrastali w dobru, abyśmy wypełniali Jego wolę i abyśmy przezwyciężali zamknięcia i trudności. Bracia i siostry, wiara i modlitwa, gdy są one prawdziwe, otwierają umysł i serce, nie zamykają ich. Kiedy spotkasz osobę, która jest zamknięta w umyśle, w modlitwie, to ta wiara i ta modlitwa nie są prawdziwe.

Zastanówmy się zatem: czy w moim życiu umiem naprawdę się wyciszyć i wsłuchiwać w Boga? Czy jestem gotowy przyjąć Jego głos niezależnie od moich schematów i przezwyciężać także, z Jego pomocą, moje lęki?

Oby Maryja pomagała nam słuchać z wiarą głosu Pana i odważnie wypełniać Jego wolę.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, w tych dniach obchodziliśmy rocznicę zrzucenia bomb atomowych na miasta Hiroszima i Nagasaki. Nadal polecając Panu ofiary tych wydarzeń i wszystkich wojen, ponówmy naszą gorliwą modlitwę o pokój, zwłaszcza dla udręczonej Ukrainy, Bliskiego Wschodu, Palestyny, Izraela, Sudanu i Mjanmy.

Wspominam dziś święto św. Klary: kieruję serdeczne myśli do wszystkich klarysek, a w szczególności do tych z Vallegloria, z którymi łączy mnie piękna przyjaźń.

Módlmy się także za ofiary tragicznej katastrofy lotniczej w Brazylii.

Pozdrawiam was wszystkich, rzymian i pielgrzymów z Włoch i z wielu krajów, a zwłaszcza grupę alumnów z Niższego Seminarium Duchownego w Bergamo, którzy przybyli pieszo z Asyżu w kilkudniowej pielgrzymce. Czy zmęczyliście się? Nie? W porządku. Jesteście dzielni!

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. Również wam, młodzieży Niepokalanej: dobrej niedzieli! I proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Także wy Brazylijczycy, którzy tam jesteście. Dobrze ich widzę. Wszystkim dziękuję! Dobrego obiadu i do zobaczenia!

Anioł Pański

15 sierpnia – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Dzisiaj obchodzimy Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a w Ewangelii zawartej w liturgii medytujemy o młodej dziewczynie z Nazaretu, która po zwiastowaniu Anioła wyrusza w drogę, aby odwiedzić swoją kuzynkę.

To wyrażenie z Ewangelii jest piękne: „wybrała się i poszła” (Łk 1, 39). Oznacza to, że Maryja nie traktuje wiadomości otrzymanej od Anioła jako przywileju, ale wręcz przeciwnie, opuszcza dom i wyrusza w drogę, z pośpiechem osoby, która pragnie ogłosić tę radość innym, i z zapałem, by oddać się na służbę kuzynce. Ta pierwsza podróż jest w rzeczywistości metaforą całego jej życia, ponieważ od tego momentu Maryja zawsze będzie w drodze: zawsze będzie w drodze podążając za Jezusem, jako uczennica Królestwa. W końcu, Jej ziemska pielgrzymka zakończy się Wzięciem do Nieba, gdzie wraz ze swoim Synem będzie cieszyć się radością życia wiecznego na zawsze.

Bracia i siostry, nie możemy wyobrażać sobie Maryi „jako nieruchomego posągu z wosku”, ale widzimy w Niej „siostrę (...) w znoszonych sandałach (...) i z tak wielkim zmęczeniem w żyłach” (C. Carretto, Beata te che hai creduto, Roma 1983, s. 13), ponieważ szła za Panem, aby spotkać swoich braci i siostry, kończąc swoją podróż w chwale Nieba. W ten sposób, Najświętsza Dziewica jest Tą, która nas poprzedza w drodze – poprzedza nas, Ona – przypominając nam wszystkim, że także nasze życie jest wędrówką, nieustanną, wędrówką ku horyzontowi ostatecznego spotkania. Módlmy się do Matki Bożej, aby pomogła nam w tej wędrówce ku spotkaniu z Panem.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, Maryi Królowej Pokoju, którą kontemplujemy dziś w chwale Raju, pragnę raz jeszcze powierzyć niepokoje i smutki narodów, które w wielu częściach świata cierpią z powodu napięć społecznych i wojen. Myślę w szczególności o udręczonej Ukrainie, Bliskim Wschodzie, Palestynie, Izraelu, Sudanie i Mjanmie. Niech nasza niebieska Matka wyjedna wszystkim pociechę i przyszłość w pokoju i zgodzie!

Nadal z niepokojem śledzę bardzo poważną sytuację humanitarną w Strefie Gazy i ponownie wzywam, aby zawiesić broń na wszystkich frontach, by zakładnicy zostali uwolnieni i by udzielono pomocy wyczerpanej ludności. Zachęcam wszystkich do dołożenia wszelkich starań, aby konflikt się nie rozszerzał i aby podążać ścieżkami negocjacji, aby ta tragedia szybko się skończyła! Nie zapominajmy: wojna jest porażką.

Moje myśli kieruję teraz do Grecji, która w ostatnich dniach walczy z bardzo poważnym pożarem, który się rozwinął w północno–wschodniej części Aten. Dziesiątki tysięcy osób zostało już ewakuowanych, wiele rodzin zostało bez domu, tysiące ludzi boryka się ze straszliwymi trudnościami, a oprócz ogromnych szkód materialnych dochodzi do katastrofy środowiska. Modlę się za ofiary i rannych, zapewniam o mojej bliskości z tymi, którzy są doświadczani przez to poważne wydarzenie, ufając, że mogą być wspierani przez wspólną solidarność.

Pozdrawiam was wszystkich, rzymian i pielgrzymów z różnych krajów, w szczególności Skautów AGESCI z Cornedo Vicentino i młodzież Niepokalanej. Dziękuję wam za waszą obecność. Życzę wam dobrego świętowania Matki Bożej Wniebowziętej i proszę, bracia i siostry, nie zapominajcie modlić się za mnie. Życzę dobrego obiadu i do zobaczenia!

Anioł Pański

18 sierpnia – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Dziś Ewangelia mówi nam o Jezusie, który z całą prostotą oświadcza: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba” (J 6, 51). Na oczach tłumu Syn Boży utożsamia się z najbardziej zwyczajnym i powszednim pokarmem, chlebem: „Ja jestem chlebem”. Wśród słuchających niektórzy zaczynają się sprzeczać (por. J 6, 52): jak Jezus może dać nam swoje własne ciało do jedzenia? My również zadajemy sobie dziś to pytanie, ale z zadziwieniem i wdzięcznością. Oto dwie postawy, nad którymi warto się zastanowić: zadziwienie i wdzięczność w obliczu cudu Eucharystii.

Po pierwsze: zadziwienie, ponieważ słowa Jezusa nas zaskakują. Ale Jezus zawsze nas zaskakuje, zawsze. Nawet dzisiaj, w życiu każdego z nas, Jezus zawsze nas zaskakuje. Chleb z nieba jest darem, który przekracza wszelkie oczekiwania. Kto nie pojmuje stylu Jezusa, pozostaje podejrzliwy: wydaje się niemożliwe, a nawet nieludzkie, aby jeść ciało drugiego (por. J 6, 54). Ciało i Krew są natomiast człowieczeństwem Zbawiciela, Jego własnym życiem ofiarowanym jako pokarm dla nas.

A to prowadzi nas do drugiej postawy: do wdzięczności – najpierw zadziwienie, teraz wdzięczność – ponieważ rozpoznajemy Jezusa tam, gdzie jest obecny dla nas i z nami. Staje się dla nas chlebem. „Kto spożywa moje Ciało, trwa we Mnie, a Ja w nim” (por. J 6, 56). Chrystus, prawdziwy człowiek, dobrze wie, że trzeba jeść, aby żyć. Ale wie również, że to nie wystarczy. Po rozmnożeniu ziemskiego chleba (por. J 6, 1-14), przygotowuje jeszcze większy dar: On sam staje się prawdziwym pokarmem i prawdziwym napojem (por. J 6, 55). Dziękujemy Ci, Panie Jezu! W naszych sercach możemy powiedzieć: dziękuję, dziękuję.

Niebiański chleb, który pochodzi od Ojca, jest właśnie Synem, który stał się dla nas ciałem. Ten pokarm jest dla nas więcej niż konieczny, ponieważ zaspokaja głód nadziei, głód prawdy, głód zbawienia, który wszyscy odczuwamy nie w naszych żołądkach, ale w naszych sercach. Eucharystia jest niezbędna, dla wszystkich.

Jezus troszczy się o zaspokojenie największej potrzeby: zbawia nas, karmiąc nasze życie swoim, i to na zawsze. I dzięki Niemu możemy żyć w komunii z Bogiem i ze sobą nawzajem. Chleb żywy i prawdziwy nie jest więc czymś magicznym, nie, nie jest czymś, co nagle rozwiązuje wszystkie problemy, ale jest samym Ciałem Chrystusa, które daje nadzieję ubogim i pokonuje arogancję tych, którzy objadają się na swoją szkodę.

Zadajmy więc sobie pytanie, bracia i siostry: czy łaknę i pragnę zbawienia, nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich moich braci i sióstr? Czy przyjmując Eucharystię, która jest cudem miłosierdzia, potrafię zachwycić się Ciałem Pana, który za nas umarł i zmartwychwstał? Módlmy się razem do Najświętszej Maryi Panny, aby pomogła nam przyjąć dar nieba w znaku chleba.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, dziś w Uvirze, w Demokratycznej Republice Konga, zostali beatyfikowani Luigi Carrara, Giovanni Didoné i Vittorio Faccin, włoscy misjonarze ksawerianie, wraz z Albertem Joubertem, kongijskim księdzem, zamordowani w tam 28 listopada 1964 roku. Ich męczeństwo było ukoronowaniem życia oddanego Panu i braciom. Niech ich przykład i wstawiennictwo wspierają drogi pojednania i pokoju dla dobra narodu kongijskiego. Oklaski dla nowych Błogosławionych!

I nadal módlmy się, aby otwarto drogi pokoju na Bliskim Wschodzie – w Palestynie, Izraelu – a także na udręczonej Ukrainie, w Mjanmie i na wszystkich obszarach ogarniętych wojną, poprzez zaangażowanie w dialog i negocjacje oraz powstrzymując się od przemocy w działaniach i reakcjach.

Pozdrawiam was wszystkich, drodzy wierni Rzymu i pielgrzymi, którzy przybyliście z Włoch i z różnych krajów. W szczególności pozdrawiam przybyłych ze stanu São Paulo w Brazylii; a także siostry elżbietanki. Przekazuję moje pozdrowienie i błogosławieństwo kobietom i dziewczętom zgromadzonym w Sanktuarium maryjnym w Piekarach Śląskich w Polsce i zachęcam je do radosnego dawania świadectwa Ewangelii w swoich rodzinach i w społeczeństwie. Pozdrawiam również młodzież Niepokalanej. Wszystkim życzę dobrej niedzieli. Proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Dobrego obiadu i do widzenia!

Audiencja generalna

21 sierpnia – Aula Pawła VI

„Duch Pański spoczywa na Mnie”. Duch Święty w chrzcie Jezusa

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Dzisiaj zastanawiamy się nad Duchem Świętym, który zstępuje na Jezusa podczas chrztu w Jordanie, i z Niego rozprzestrzenia się na Jego ciało, którym jest Kościół. W Ewangelii św. Marka, scena chrztu Jezusa jest opisana w następujący sposób: „W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie»” (Mk 1, 9-11). Cała Trójca Święta spotkała się w tym momencie nad brzegiem Jordanu! Jest tam Ojciec, który uobecnia się swoim głosem; jest Duch Święty, który zstępuje na Jezusa w postaci gołębicy; i jest Ten, którego Ojciec ogłasza swoim umiłowanym Synem, Jezus. Jest to bardzo ważny moment Objawienia, jest to ważny moment historii zbawienia. Warto ponownie przeczytać ten fragment Ewangelii.

Cóż takiego wydarzyło się podczas chrztu Jezusa, że wszyscy Ewangeliści opisali to wydarzenie? Odpowiedź znajdujemy w słowach, które Jezus wypowiada, wkrótce potem, w synagodze w Nazarecie, z wyraźnym odniesieniem do wydarzenia w Jordanie: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił” (Łk 4, 18).

W Jordanie Bóg Ojciec „namaścił Duchem Świętym”, czyli konsekrował Jezusa na Króla, Proroka i Kapłana. W Starym Testamencie królowie, prorocy i kapłani byli bowiem namaszczani wonnym olejem. W przypadku Chrystusa, zamiast oleju fizycznego jest olej duchowy, którym jest Duch Święty, zamiast symbolu jest rzeczywistość: jest sam Duch zstępujący na Jezusa.

Jezus został napełniony Duchem Świętym od pierwszej chwili Wcielenia. Była to jednak „łaska osobista”, niekomunikowalna; teraz natomiast, poprzez to namaszczenie, otrzymuje pełnię daru Ducha, ale dla swojej misji, którą, jako Głowa, przekaże swojemu Ciału, którym jest Kościół, i każdemu z nas. Dlatego Kościół jest nowym „ludem królewskim, ludem prorockim, ludem kapłańskim”. Hebrajski termin „Mesjasz” i odpowiadający mu grecki termin „Chrystus” – Christós, oba odnoszące się do Jezusa, oznaczają „pomazaniec”: został namaszczony olejem radości, namaszczony Duchem Świętym. Nasze imię „chrześcijanie” zostanie wyjaśnione przez Ojców w sensie dosłownym: chrześcijanie to znaczy „namaszczeni na podobieństwo Chrystusa” (por. św. Cyryl Jerozolimski, Katechezy przedchrzcielne i mistagogiczne, tłum. ks. Wojciech Kania, Kraków 2000, s. 231).

W Biblii znajduje się Psalm, który mówi o wonnym olejku wylanym na głowę arcykapłana Aarona i spływającym aż po brzeg jego szaty (por. Ps 133, 2). Ten poetycki obraz spływającego olejku, użyty do opisania szczęścia życia wspólnego jako bracia, stał się rzeczywistością duchową i rzeczywistością mistyczną w Chrystusie i w Kościele. Chrystus jest głową, naszym Arcykapłanem, Duch Święty jest wonnym olejem, a Kościół jest ciałem Chrystusa, w którym ten olej się szerzy.

Widzieliśmy już, dlaczego symbolem Ducha Świętego w Biblii jest wiatr i, co więcej, od niego właśnie czerpie swoje imię, Ruach – wiatr. Warto również zadać sobie pytanie, dlaczego jego symbolem jest olej i jakie nauczanie praktyczne możemy zaczerpnąć z tego symbolu. Podczas Mszy św. Wielkiego Czwartku, konsekrując olej znany jako „krzyżmo”, biskup odnosząc się do tych, którzy otrzymają namaszczenie podczas chrztu i bierzmowania, mówi tak: „Niech wszyscy ochrzczeni przeniknięci świętym namaszczeniem i uwolnieni od grzechu pierworodnego staną się Twoją świątynią i wydają woń niewinnego życia”. Jest to zastosowanie, którego początki sięgają św. Pawła, który pisał do Koryntian: „Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa” (2 Kor 2, 15). Namaszczenie czyni nas wonnością, a także osoba, która z radością przeżywa swoje namaszczenie, napełnia wonnością Kościół, napełnia wonnością wspólnotę, napełnia tą duchową wonnością rodzinę. Wiemy, że niestety czasami chrześcijanie nie rozsiewają woni Chrystusa, lecz przykry odór swego grzechu. I nigdy nie zapominajmy: grzech oddala nas od Jezusa, grzech zamienia nas w zły olej. A diabeł – nie zapominajcie o tym – zazwyczaj wchodzi przez kieszenie – bądźcie ostrożni. A to, jednak nie powinno odwracać naszej uwagi od starania się o realizowanie, na ile możemy i każdy w swoim środowisku, tego wzniosłego powołania, aby być dobrą wonią Chrystusa w świecie. Woń Chrystusa emanuje z „owoców Ducha”, którymi są „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22). Tak powiedział Paweł i jakże pięknie jest znaleźć osobę, która posiada te cnoty: osobę miłującą, radosną, wprowadzającą pokój, wielkoduszną, nieskąpą, życzliwą, przyjmującą każdego, osobę dobrą. Wspaniale jest znaleźć dobrą osobę, osobę, która jest wierna, osobę, która jest łagodna, która nie jest dumna... Jeśli staramy się kultywować te owoce i kiedy znajdujemy takich ludzi, wówczas, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, ktoś poczuje wokół nas miłą woń Ducha Chrystusowego. Prośmy Ducha Świętego, aby uczynił nas bardziej świadomymi pomazańcami, namaszczonymi przez Niego.

Do Polaków:

Pozdrawiam polskich pielgrzymów. Nasz świat, naznaczony wojnami i podziałami, bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje owoców Ducha Świętego. Począwszy od waszych rodzin i środowisk pracy, wnoście w codzienne życie miłość, pokój i dobroć. Niech wasza modlitwa za przyczyną Matki Bożej Jasnogórskiej, do której w tych tygodniach tak licznie pieszo pielgrzymujecie, wyjedna światu dar upragnionego pokoju. Zawierzam was matczynej opiece Maryi i błogosławię waszej Ojczyźnie!

Anioł Pański

25 sierpnia – Plac św. Piotra

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Ewangelia dzisiejszej liturgii (J 6, 60-69) przytacza nam słynną odpowiedź św. Piotra, który zwraca się do Jezusa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 68). Piękna odpowiedź! Jest to piękne wyrażenie, świadczące o przyjaźni i zaufaniu, które łączą go z Chrystusem, wraz z innymi uczniami. „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. Piękne!

Piotr wypowiada je w krytycznym momencie, ponieważ Jezus właśnie zakończył przemówienie, w którym powiedział, że jest „chlebem, który z nieba zstąpił” (por. J 6, 41): jest to język trudny do zrozumienia dla ludzi – i wiele osób, nawet uczniów, którzy poszli za Nim, opuściło Go, ponieważ nie rozumieli. Dwunastu jednak tego nie zrobiło: pozostali, ponieważ w Nim znaleźli „słowa życia wiecznego”. Słyszeli Jego nauczanie, widzieli cuda, których dokonywał, i nadal dzielą z Nim chwile na forum publicznym jak i prywatność życia codziennego (por. Mk 3, 7-19).

Uczniowie nie zawsze rozumieją to, co Mistrz mówi i robi; czasami mają trudności z zaakceptowaniem paradoksów Jego miłości (por. Mt 5, 38-48), ekstremalnych wymagań Jego miłosierdzia (por. Mt 18, 21-22), radykalizmu w Jego sposobie dawania siebie wszystkim. Nie jest im łatwo to zrozumieć, ale są wierni. Wybory Jezusa wykraczają często poza powszechną mentalność, poza same kanony instytucjonalnej religii i tradycji, do tego stopnia, że tworzą sytuacje prowokacyjne i kłopotliwe (por. Mt 15, 12). Nie jest łatwo za Nim podążać.

Jednak wśród wielu nauczycieli tamtych czasów, Piotr i inni Apostołowie tylko w Nim znaleźli odpowiedź na pragnienie życia, pragnienie radości, pragnienie miłości, które ich ożywia; tylko dzięki Niemu doświadczyli pełni życia, której szukali, ponad ograniczeniami grzechu, a nawet śmierci. Dlatego nie odchodzą: co więcej, wszyscy, oprócz jednego, nawet pośród wielu upadków i nawróceń, pozostaną z Nim do końca (por. J 17, 12).

Bracia i siostry, dotyczy to również nas: nie jest nam łatwo naśladować Pana, zrozumieć Jego sposób działania, przyswoić sobie Jego kryteria i Jego przykłady. Również dla nas nie jest to łatwe. Jednak im bardziej zbliżamy się do Niego – im bardziej lgniemy do Jego Ewangelii, przyjmujemy Jego łaskę w sakramentach, przebywamy w Jego towarzystwie na modlitwie, naśladujemy Go w pokorze i miłości, tym bardziej doświadczamy piękna bycia z Nim jako Przyjacielem i uświadamiamy sobie, że tylko On ma „słowa życia wiecznego”.

Zatem zadajmy sobie pytanie: na ile Jezus jest obecny w moim życiu? Na ile pozwalam się dotknąć i sprowokować Jego słowom? Czy mogę powiedzieć, że również dla mnie są one „słowami życia wiecznego”? Ciebie, bracie, siostro, pytam: czy słowa Jezusa są dla ciebie – także dla mnie – słowami życia wiecznego? Niech Maryja, która przyjęła Jezusa, Słowo Boże, w swoim ciele, pomoże nam słuchać Go i nigdy Go nie opuszczać.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Drodzy bracia i siostry, pragnę wyrazić moją solidarność z tysiącami ludzi dotkniętymi ospą małpią, która jest obecnie globalnym zagrożeniem dla zdrowia. Modlę się za wszystkich zarażonych, zwłaszcza za mieszkańców Demokratycznej Republiki Konga, którzy są tak bardzo doświadczani. Przekazuję wyrazy współczucia lokalnym Kościołom w krajach najbardziej dotkniętych tą chorobą i zachęcam rządy i przedsiębiorstwa prywatne do dzielenia się dostępną technologią i metodami leczenia, aby nikt nie był pozbawiony odpowiedniej opieki medycznej.

Do umiłowanego ludu Nikaragui: zachęcam was do odnowienia nadziei w Jezusie. Pamiętajcie, że Duch Święty zawsze prowadzi historię ku wyższym planom. Niech Maryja Panna Niepokalana chroni was w chwilach próby i sprawi, że poczujecie Jej matczyną czułość. Niech Matka Boża towarzyszy umiłowanemu ludowi Nikaragui.

Nadal ze smutkiem śledzę walki na Ukrainie i w Federacji Rosyjskiej, a myśląc o ustawach przyjętych ostatnio w Ukrainie, obawiam się o wolność tych, którzy się modlą, ponieważ ci, którzy naprawdę się modlą, zawsze modlą się za wszystkich. Nie popełnia się zła dlatego, że się modli. Jeśli ktoś popełni zło przeciwko swojemu narodowi, będzie za to winny, ale nie może popełnić zła, bo się modlił. Niech więc pozwoli się modlić, temu kto chce się modlić w tym Kościele, który uważają za swój. Proszę, niech żaden Kościół chrześcijański nie zostanie zlikwidowany bezpośrednio lub pośrednio. Kościoły są nietykalne!

I nadal módlmy się o zakończenie wojen w Palestynie, Izraelu, Mjanmie i w każdym innym regionie. Narody proszą o pokój! Módlmy się, aby Pan obdarzył nas wszystkich pokojem.

I życzę wszystkim dobrej niedzieli. Proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Dobrego obiadu i do zobaczenia!

Audiencja generalna

28 sierpnia – Plac św. Piotra

Morze i pustynia

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Dzisiaj odkładam zwykłą katechezę i chciałbym zatrzymać się z wami i pomyśleć o osobach, które – również w tej chwili – przemierzają morza i pustynie, żeby dotrzeć do ziemi, na której mogłyby żyć w pokoju i bezpieczeństwie.

Morze i pustynia: te dwa słowa powracają w wielu świadectwach, które otrzymuję, zarówno od migrantów, jak i od ludzi, którzy są zaangażowani w niesienie im pomocy. A kiedy mówię „morze” w kontekście migracji, mam na myśli również ocean, jezioro, rzekę, wszystkie zdradliwe zbiorniki wodne, przez które wielu braci i sióstr na całym świecie musi przeprawić się, by dotrzeć do celu. A „pustynia” to nie tylko bezludzie piaszczyste i wydmowe czy kamieniste, lecz także wszystkie obszary niedostępne i niebezpieczne, jak lasy, dżungle, stepy, gdzie migranci idą samotnie, zdani na samych siebie. Migranci, morze i pustynia. Dzisiejsze szlaki migracyjne są często naznaczone przeprawami przez morza i pustynie, które dla wielu, zbyt wielu osób – zbyt wielu! – okazują się śmiercionośne. Dlatego dziś chcę zatrzymać się nad tym dramatem, nad tym bólem. Niektóre z tych szlaków znamy lepiej, ponieważ często znajdują się w świetle reflektorów; inne, większość z nich, są mało znane, ale nie mniej uczęszczane.

Wielokrotnie mówiłem o Morzu Śródziemnym, bo jestem Biskupem Rzymu i ponieważ jest ono emblematyczne: mare nostrum, miejsce komunikacji między narodami i cywilizacjami, stało się cmentarzem. A tragedia polega na tym, że wielu, większość z tych poległych można było uratować. Trzeba to wyraźnie powiedzieć: są ludzie, którzy systematycznie i wszelkimi sposobami starają się odeprzeć migrantów – odepchnąć migrantów. A kiedy jest to czynione świadomie i z pełną odpowiedzialnością, jest grzechem ciężkim. Nie zapominajmy o tym, co mówi Biblia: „Nie będziesz gnębił ani uciskał przybysza” (Wj 22, 20). Sierota, wdowa i cudzoziemiec są ubogimi par excellence, których Bóg zawsze broni i domaga się ich obrony.

Niestety, niektóre pustynie stają się także cmentarzami migrantów. I również tutaj często nie chodzi o śmierć „naturalną”. Przeciwnie, czasami zostali oni przywiezieni i porzuceni na pustyni. Wszyscy znamy zdjęcie żony i córki Pato, które zmarły z głodu i pragnienia na pustyni. W epoce satelitów i dronów istnieją migrujący mężczyźni, kobiety i dzieci, których nikt nie może widzieć: są ukryci. Tylko Bóg ich widzi i słyszy ich wołanie. I to jest okrucieństwo naszej cywilizacji. Faktycznie, morze i pustynia są również biblijnymi miejscami o wartości symbolicznej. Są bardzo ważną areną w historii Wyjścia, wielkiej migracji ludu prowadzonego przez Boga za pośrednictwem Mojżesza z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Miejsca te są świadkami dramatu ludzi uciekających przed uciskiem i niewolą. Są to miejsca cierpienia, lęku, desperacji, ale jednocześnie miejsca przejścia do wyzwolenia – a ilu ludzi przemierza dziś morza, pustynie, aby się uwolnić – są to miejsca przejścia do odkupienia, do osiągnięcia wolności i spełnienia Bożych obietnic (por. Orędzie na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy 2024). Jest pewien psalm, który zwracając się do Pana, mówi: „Twoja droga wiodła przez wody, / Twoja ścieżka przez wody rozległe” (77, 20). A inny śpiewa tak: „On prowadził swój lud przez pustynię, bo Jego łaska na wieki” (136, 16). Te święte słowa mówią nam, że sam Bóg przekracza morze i pustynię, by towarzyszyć ludowi w drodze wolności; Bóg nie pozostaje na dystans, lecz przeciwnie, podziela dramat migrantów, jest z nimi, z migrantami, cierpi z nimi, z migrantami, płacze i wraz z nimi żywi nadzieję, z migrantami. Dobrze byłoby dzisiaj pomyśleć: Pan jest z naszymi migrantami w mare nostrum, Pan jest z nimi, a nie z tymi, którzy ich odpychają. Bracia i siostry, możemy wszyscy zgodzić się co do jednego: na tych śmiercionośnych morzach i pustyniach nie powinno być migrantów dnia dzisiejszego – a niestety są. Ale nie osiągniemy tego poprzez bardziej restrykcyjne prawo, poprzez militaryzację granic ani nie poprzez zawracanie. Osiągniemy to natomiast poprzez poszerzenie dla migrantów dróg dostępu bezpiecznych i dróg dostępu legalnych, poprzez ułatwienie schronienia dla osób uciekających przed wojną, przed przemocą, przed prześladowaniami i przed licznymi klęskami żywiołowymi; osiągniemy to poprzez wspieranie pod każdym względem globalnego zarządzania migracją, opartego na sprawiedliwości, braterstwie i solidarności. A także łącząc siły w zwalczaniu handlu ludźmi, aby powstrzymać przestępców, którzy bezlitośnie wykorzystują nędzę innych.

Drodzy bracia i siostry, pomyślcie o tak wielu tragediach migrantów: ilu umiera na Morzu Śródziemnym. Pomyślcie o Lampedusie, o Crotone... o wielu strasznych i smutnych rzeczach. A na zakończenie chciałbym wyrazić uznanie i pochwalić wysiłki wielu dobrych samarytan, którzy starają się, aby ratować i ocalić rannych i porzuconych migrantów na szlakach zdesperowanej nadziei na pięciu kontynentach. Ci odważni mężczyźni i kobiety są znakiem ludzkości, która nie pozwala zarazić się złą kulturą obojętności i odrzucenia: tym, co zabija migrantów, jest nasza obojętność i postawa odrzucania. A ci, którzy nie mogą być jak oni „na pierwszej linii frontu” – myślę o tak wielu dobrych ludziach, którzy stoją tam na pierwszej linii frontu, o Mediterranea Saving Humans i wielu innych organizacjach – nie są wykluczeni z tej walki cywilizacyjnej: my nie możemy stanąć na pierwszej linii frontu, ale nie jesteśmy wykluczeni; jest wiele sposobów, aby wnieść swój wkład, przede wszystkim modlitwa. I pytam was: czy modlicie się za migrantów, za tych, którzy przybywają na nasze ziemie, aby ratować swoje życie? A „wy” chcecie ich odpędzać.

Drodzy bracia i siostry, zjednoczmy nasze serca i siły, aby morza i pustynie nie były cmentarzami, lecz przestrzeniami, na których Bóg może otworzyć drogi wolności i braterstwa.

Do Polaków:

Pozdrawiam serdecznie pielgrzymów polskich. Od kilku lat okazujecie ogromną samarytańską pomoc i zrozumienie wojennym uchodźcom z Ukrainy. Bądźcie nadal gościnni dla tych, którzy stracili wszystko i przybywają do was, licząc na wasze miłosierdzie i braterską pomoc. Niech wspiera was w tym Święta Rodzina z Nazaretu, która również, w chwili zagrożenia, szukała schronienia w obcym kraju. Niech Bóg was błogosławi.