O codziennym dramacie Ukraińców, a także o skali pomocy, jaka wciąż jest potrzebna Kościo-łowi w krajach byłego Związku Radzieckiego, opowiada ks. Leszek Kryża TChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Konferencji Episkopatu Polski.
Od początku wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, odwiedził Ksiądz ten kraj już prawie 30 razy. Co zmieniło się w ciągu tego tysiąca dni?
Musimy pamiętać, że wojna na Ukrainie rozpoczęła się w 2014 r., a od ponad tysiąca dni jest to wojna rzeczywiście pełnoskalowa, ze wszystkimi konsekwencjami. I jest to przede wszystkim tysiąc dni tragedii konkretnego człowieka. To ci, którzy stracili swoich bliskich, swoje domostwa, którzy musieli uciekać, także w obrębie Ukrainy, którzy żyją w nieustannym strachu, dzieci, które nie zaznały spokojnego dzieciństwa, dotknięte wojenną traumą.
Dziś na Ukrainie kolejnym dramatem jest to, że świat oswoił się z tą wojną, która przecież nie odpuszcza, a wręcz staje się bardziej intensywna. W mediach mówi się o dużych atakach, ale są też miejsca, gdzie ostrzały trwają non-stop.
Wielokrotnie widziałem, jak mocno Ukraińcy są zmęczeni i dlatego sami podkreślają, że bardzo im potrzeba solidarności i świadomości, że nie zostają sami z tym wszystkim, co przychodzi im przeżywać. Toteż nie możemy o tej wojnie zapomnieć. Ona musi nas niepokoić, martwić i wciąż mobilizować.
Tę mobilizację w dużej mierze animuje Kościół.
Tak, Kościół zdał i zdaje nieustannie egzamin. Przykładem są biskupi, kapłani, siostry zakonne, bracia zakonni, których zdecydowana więk-szość została w tych miejscach, w których ich zastała wojna. Często naprawdę na pierwszej linii frontu: gdy trzeba szukać ludzi w zawalonej piwnicy, dowozić wodę pitną albo wstawić folię w wybite okna. I naszym zadaniem jako Polaków i Kościoła w Polsce jest też wspierać te działania. I to się dzieje, a dziś ta pomoc jest bardziej konkretna, dedykowana. I temu służą m.in. ciągłe wyjazdy na tereny Ukrainy naszego Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.
Tych wyjazdów od lutego 2022 r. było już ok. 30?
Tak. Nigdy nie zapomnę np. wyjazdu do Charkowa, kiedy przyszło nam spędzić Wigilię Bożego Narodzenia na zrujnowanym osiedlu, które wcześniej zamieszkiwało ok. 400 tys. osób. Po ostrzale rakietowym wszystkie górne piętra bloków zostały zburzone i ludzie musieli zamieszkać w piwnicach, gdzie warunki były naprawdę tragiczne. Nie było żadnych pokoi, żadnych sanitariatów; żeby mieć odrobinę intymności, zaciągnięto na korytarzach zasłonki.
Na Wigilię przyszli wszyscy mieszkańcy tych piwnic. Nie było zastawionego stołu ani obfitego jadła, tylko kilka desek postawionych na cegłach. Każdy przyniósł to, co zdążył uratować, ale atmosfera była absolutnie niepowtarzalna. Byli tam różni ludzie z korzeniami: polskimi, ukraińskimi, ormiańskimi i jeszcze pewnie wiele innych. Były modlitwa i solidarność. Każdy śpiewał kolędy w swoim języku.
I było wiele łez, wspomnień i tęsknoty za tym, żeby kolejne święta przeżywać w pokoju. A na zewnątrz tamtej nocy co chwilę wył alarm przeciwlotniczy.
A jak dziś widzi Ksiądz rolę Polski w towarzyszeniu Ukrainie?
Polska wciąż jest miejscem, z której płynie na Ukrainę najwięcej pomocy, choć widzimy ją tylko w niewielkich fragmentach. Ukraińcy doceniają naszą solidarność, za którą, na miarę wojennej rzeczywistości, starają się odwdzięczyć.
Na przykład, kiedy przyszła powódź na Dolnym Śląsku, ukraiński episkopat zarządził zbiórkę na pomoc polskim powodzianom. Nawet niektórzy proboszczowie z parafii na Ukrainie dzwonili, że rezygnują ze wsparcia, które dla nich mieliśmy i proszą, by przekazać je poszkodowanym w powodzi.
Myślę, że mimo trudnych i bolesnych kart we wspólnej historii, rozumiemy tę wojnę lepiej, niż inne kraje. Także związek emocjonalny jest inny, bo ta wojna wdziera się i do naszego, codziennego świata, a skalę tego exodusu widzimy, jak nigdzie indziej i pewnie po części umiemy ją zestawić z cierpieniami poprzednich pokoleń Polaków, którzy też musieli uciekać.
Ważne jest promowanie duchowej życzliwości wobec konkretnego człowieka, który potrzebuje zapewnienia, że nie traktujemy go jako „projektu” do wsparcia. Takie współodczuwanie jest w tej chwili bardzo potrzebne.
W drugą niedzielę Adwentu już po raz 25. obchodzony był Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Kościołowi na Wschodzie. Jakie inne inicjatywy podejmuje Zespół?
Zaznaczę, że tylko dzięki ofiarom przekazanym do Zespołu w mijającym roku 2024, udało się zrealizować 186 projektów i próśb nadesłanych z różnych krajów na Wschodzie na kwotę ponad 2,6 mln zł. W roku 2024, na pomoc Ukrainie z funduszy Zespołu wydaliśmy 1 204 907 zł, kierując tę pomoc poprzez parafie, zgromadzenia zakonne czy instytucje takie jak Cartas Spes Ukraina.
Środki te przeznaczone zostały na domy seniora, domy dziecka i dla wspólnot parafialnych, które przyjęły uchodźców wewnętrznych, a także na letni wypoczynek dla dzieci, z terenów wojny. Wspieramy pomoc dla dotkniętych wojenną traumą, m.in. poprzez cykliczną akcję „Anioły radości” i świetlice w przyfrontowych miastach. Wspieramy ośrodek rehabilitacji w Chmielickim, szwalnę pod Iziumem i wiele innych.
Dzięki ofiarodawcom indywidualnym z Polski i z zagranicy, szczególnie z Włoch i Anglii, przekazujemy żywność, artykuły medyczne, a także generatory prądotwórcze i proste piecyki – takich transportów, zorganizowaliśmy w tym roku 26.
A jakie inicjatywy podejmowane są na rzecz pozostałych krajów byłego tzw. Bloku Wschodniego?
Wspieramy prowadzone przez Kościół świetlice, przedszkola, domy dziecka, domy seniora i samotnej matki, przytuliska dla bezdomnych oraz stołówki i kuchnie. Pomogliśmy w organizacji letniego wypoczynku połączonego z formacją dla 33 grup dzieci i młodzieży z Białorusi, Gruzji, Ukrainy, Uzbekistanu, Kazachstanu i Syberii. Wspólnie z Górnośląskim Oddziałem „Wspólnoty Polskiej” przekazaliśmy paczki żywnościowe najstarszym rodakom na Ziemi Lwowskiej, wspieramy Stacje Pomocy Charytatywnej „Dobre Serce”, uczestniczymy też w akcji „Podaruj znicz na Kresy”. Studentom, którzy przyjechali do Polski z Białorusi, Ukrainy i Armenii, wypłacamy stypendia.
Zespół świadczy też ciągłą pomoc w zakupie paramentów liturgicznych, nagłośnień do kaplic i świątyń, ksiąg liturgicznych, modlitewników i pomocy katechetycznych. Wspieramy odbudowę oraz renowację kościołów, kaplic i sal, a także dystrybucję prasy i wydawnictw katolickich. Od kilku lat działa też Wolontariat Syberyjski.
Ponadto, udało się ukończyć i wydać pierwsze tomy leksykonu wraz ze wspomnieniami na temat udziału polskich duchownych w odradzaniu się Kościoła Katolickiego na Wschodzie. Jest to bardzo ważne dzieło, które pozwoli ocalić od zapomnienia to, co zrobili kapłani i siostry zakonne z Polski dla Kościoła za wschodnią granicą, szczególnie po tzw. „pierestrojce”.
Dorota Abdelmoula-Viet